środa, 4 grudnia 2013

VII




***
 
 
 
 
Wszedł  do  pokoju,  gdy  wszyscy  wygodnie  siedzieli  na  czerwonej  kanapie  skandując  imię  jego  znajomej.  Znajomej,  na   którą   teraz   patrzył   inaczej...  Czuł   na   sobie   ciepło   spojrzenia,  gdy   ponownie   pojawił   się   w   zasięgu   jej   wzroku,   obserwował   radosny  śmiech,   wywołany   żartami   w   gronie   przyjaciół   i   smacznie   wyglądające   dania,   na   które  nikt   z   obecnych   nie   zwracał   uwagi. 
 
 
Czekaliśmy  na  Ciebie  -   machnęła  ręką,  nawołując  boga  kłamstw. 
 
 
-  Naa...  mniee?   -   wyglądał   na   zakłopotanego. 
 
 
Pewnie,   a   co   myślałeś?   Niegrzecznie   jest   rzucić  się   na   obiad,   gdy   kogoś   ze   znajomych   nie   ma   przy   stole  -  wtrąciła  się  Raven,   pokazując  pustą   butelkę   po  winie.   
 
 
-  Mam   nadzieję,  że   białe  ocalało...  -   uśmiechnął  się,   sięgając   po  sztućce.   Jasnowłosa   miłośniczka   czerwonego   wina   zdawała   się   niezbyt   przejmować   niewybrednym  komentarzem   nieoczekiwanie   przybyłego   gościa.   
 
 
Jasne,  ale   butelki   są   na   dole,  w   winiarni....  Teraz   nikt  tam  nie  pójdzie,  chyba,  że...  Rachel... 
 
 
O  nie,  nie...  Dość  popisów  na  dzisiaj  -   sprzeciwiła   się   reagując  rozbawieniem.  
 
 
-  Prosimyyyyyyy....  Ostatni   raz!  Obiecuję!  -  domagała  się  blondynka,  przykładając  dłoń  do  lewej  piersi.          
 
 
-  Właśnie,  Rachel,  prosimy  -   wtrącił   Loki,  patrząc  na  nią  lekko  zmrużonymi  oczami. 
 
 
-  Dobra,  już...  dobra...    -  wyciągnęła  prawą  rękę,  skupiając  całą   uwagę   na   położonym  na  drugim  końcu  długiego  korytarza   schowku,  z   którego   parę  sekund   później  wyleciały  dwie  lewitujące  butelki  odpowiednio  schłodzonego  wytrawnego  wina. 
 
 
Asgardczyk  wydawał  się  być  tym  wniebowzięty. 
 
 
-  Telekineza,  serio?  -  zapytał  niedowierzając.  
 
 
I  nie  tylko!  -  rzuciła  dumnie  Raven  -  Napij  się,  bo  jeszcze  nam  tu  uschniesz!  -  przechyliła  butelkę  w  kierunku  pustego  kieliszka   Lokiego.
 
 
-  Dziękuję.  Naprawdę  dobre.  Dawno  nie  miałem  okazji  kosztować  tak  wybornego  trunku  -  odparł  najuprzejmiej  jak  tylko  mógł,  chociaż   obawiał   się  reakcji   swego   osłabionego  ciała,   które  nie  zdawało  się  być  odporne  na  wysoko  procentowe  napoje.     
 
 
-  Skoro   zostałeś   zesłany   na   naszą   piękną  planetę,  może  spróbuj  pożyć  jak  jeden  z  nas -  wyszeptała  mu  do  ucha  Rachel,  przelotnie  muskając  je  wargami.
 
 
Polecasz?  A  Będziesz  w  stanie  odprowadzić  mnie  do  domu?  -  kontynuował  kokieteryjnie,  podnosząc  stojący  przed  nim   kryształowy   kieliszek  -  Czuję,  że  to  nie  skończy  się  dobrze.  Nie  jestem  w  stanie  przewidzieć  swojej  reakcji...  -  wziął  łyk  ładnie  wyglądającego  trunku.


 Alkohol  był  cierpki  i  przyjemnie  parzył   w  gardło. 
 
 
A  więc...  Pamiętasz  mnie?  -  zaczepiła   kobieta  o   włosach  w   odcieniu   ciepłego,   miodowego   blondu.  Bóg  kłamstw  posłał   jej  krótkie,  zdegustowane  spojrzenie,  jakby  nie   potrafił   rozumieć   midgardzkiego   poczucia   humoru.  
 
 
Jajaaa  sobie  robię.  Chyyyba  za  dużo  wyppiłłaammm  -  ciągnęła,  walcząc  z  powracającą  czkawką. 
 
 
Pięknie,  jeszcze  tego  mi  było  trzeba.  Konwersacji  z  żałosną,  pijaną  śmiertelniczką  -   pomyślał  przytykając  do  ust  kieliszek. 
 
 
-   Sypiacie  ze  sobą?  -   dociekała   wyraźnie  rozbawiona.   
 
 
Słucham?  -  Loki  omal  nie  zakrztusił  się  winem. 
 
 
-  No  nie  patrz  tak  na  mnie.  Dobrze  wiesz,  o  czym  mówię...  Czy  poszliście  już   do   łóżka? 
 
 
Skąd  to  pytanie?  -  skrzyżował  ręce  na  piersi  i  podniósł  sceptyczny  wzrok  na  pijaną  kobietę. 
 
 
-  Mam  oczy...  Poza  tym...  prawie  pożeracie  się  spojrzeniem.  Musisz  coś  z  tym  zrobić.  Podobasz  się  jej.  Nie  wypada  czekać  zbyt  długo...  -  pouczała.  Loki  zacisnął  szczękę. 
 
 
Dziękuję  za  rady.  Poradzę  sobie.  Chyba  jestem  w  stanie  samodzielnie  uwieść  kobietę  i...  -  w  porę  ugryzł  się  w  język,  wahając  się  przy  ostatnich  słowach. 
 
 
A  więc  jednak...  Sama  myśl  o  tej  zadziwiająco  tajemniczej  kobiecie  sprawiała,  że  jego  skóra płonęła.  Teraz  nie  było  już  odwrotu.  Ożywione  zmysły  beztrosko  tańczyły  w  ziemskim  organizmie  dawnego  nordyckiego  bóstwa,  budząc  do  życia  uczucia,  które  zdawały się  przepaść  na   zawsze.  Nieświadomie  zaczął  się  jej  ponownie  przyglądać,  niechętnie  kierując  wzrok  na  zmysłowe  usta,  intrygujące  oczy  i  delikatne,  choć  cholernie  niebezpieczne  ręce,  które  potrafiły  poradzić  sobie  niemal  z  każdym  rodzajem  broni.  A  gdyby  tak  ją  uwieść?  To  byłaby  miła  odmiana  od  smętnej,  nużącej  rzeczywistości,  która  roztaczała  dookoła  swe  posępne  sidła,   łapiąc   w   nie    każdego   napotkanego  midgardczyka.  
 
Spragniony  bliskości,  chciał  poczuć  uzależniające  ciepło  tych  dłoni,  tak   precyzyjnych  i  delikatnych,  że  nie  potrafił  przestać  myśleć  o  tym,  jakie  to  musi  być  doznanie,  by  czuć  je  na  sobie,  na   każdym  centymetrze  ciała...  I  doprowadzało  go  do  szału.      
 
 
Jego  myśli   obierały   coraz   bardziej   ryzykowne   tory... 
 
 
O  masz,  nawet  teraz...  Czy  Ty  mnie  słuchasz?  -  powoli  docierał  do  niego  głos  lekceważonej  dziewczyny.  Resztkiem  sił  przywołał  się  do  porządku. 
 
 
-   Przepraszam,  chyba  przez  chwilę  się  wyłączyłem  -  zwalił  winę  na  moc  pitego  przez  siebie  trunku.  
 
 
-   Wiedziałam,  że  chodzi  o  seksualne  napięcie  -  skwitowała  Raven,  podnosząc  się  z  miejsca.
 
 
-   Mój  nastrój...  Jest  chyba  zbyt   melancholijny  -  mruknął  z  poirytowaniem,  modląc  się  o  chwilę  spokoju. 
 
 
 -  Idę  sprawdzić,  kiedy  przyjedzie  Logan,  a  Ty  jedz,  zanim  wystygnie  na  dobre  -  wycofała  się,  śmiejąc  pod   nosem.
 
 
 
Logan...  Gdzieś  już  to  słyszał...
 
 
 
 
 
 
 
      

1 komentarz: