sobota, 30 listopada 2013

V


***



Ku  zaskoczeniu  Rachel,  Bóg  kłamstw  okazał  się  uważnym  i  pojętnym  uczniem,  a  samo  objaśnianie  obsługi  komputera  niewytłumaczalną  przyjemnością.  Patrzyła  z  ciekawością,  jak  łapczywie  pochłania  wiedzę  z  postawionej  na  stole  midgardzkiej  maszyny,  wpisując  w  wyszukiwarkę  coraz  to  więcej  nurtujących  go  zagadnień. 
 
 
Stojąc   z   boku,   można   było   odnieść   wrażenie,  że   widzi   w   tym   nie   tylko   cenne   źródło  informacji,   ale   także   nowo   odkrytą   frajdę,   której   nie   zaznał   jak   dotąd   w   odległym   od   Ziemi   królestwie.
 
 
Nie  trzeba.  Poradzę  sobie  -  powiedział  zniecierpliwiony,  nie  odrywając  wzroku  od  ekranu  laptopa.
 
 
Nie,  poczekaj...  Powoli.  Najeżdżasz  kursorem  i  dwukrotnie  klikasz  -  pochyliła  się bardziej nad  bogiem,  chwytając  myszkę  i  tym samym obejmując spoczywającą  na  niej  bladą,  smukłą dłoń  asgardzkiego  księcia. 
 
 
Bóg  prawie  odskoczył  na  nagłe  zetknięcie  z  gorącą  skórą.  Nagle  zdał  sobie  sprawę,  jak dawno  nikt  go  nie  dotykał...  Prawdziwie  dotykał,  bez  intencji  zadania  bólu  lub sponiewierania.  Całe  wieki  nie  czuł  na  sobie  subtelnych  pocałunków,  leciutkich  westchień  czy  chociażby  namiętnych  spojrzeń  zainteresowanych  nim  kobiet.  Wszystkie  zaabsorbowane  były  wysokim,  dobrze  zbudowanym  blondynem,  nie  tracąc czasu  na  ukrywającego  się  w  cieniu  starszego  brata   bruneta.  Przerażał  je  i  w  pewnym  stopniu  brzydził,  ponieważ  jego  uroda  znacznie  odbiegała  od  panujacych  w  Asgardzie  standartów. 
 
 
Halo?  Słuchasz  mnie?  W  ogóle  nie  patrzysz  na  ekran  -   usłyszał  po  chwili. 
 
 
Tak,  otwieram  przeglądarkę  i  wypisuję  słowo  lub  frazę  -  mruknął  -  iii... klikamy  raz  -  powtórzył  po  nauczycielce,  choć  jego myśli były bardziej ukierunkowane na przyjemne mrowienie,  które  rozchodziło  się  od  miejsca,  gdzie  na  jego  ręce  spoczywał  delikatny  ciężar dłoni  ciekawej  niewiasty. 
 
 
-  Brawo.  Widzisz,  wcale  nie  jest  tak  źle  -  zachęcała  go. 
 
 
Ech,  jednak  nie  potrafię  rozszyfrować  samodzielnie  mechanizmów  tego  urządzenia...  -  westchnął  zrezygnowany,  spoglądając  niepewnie  ciekawymi  świata  zielonymi  oczami. 
 
 
Takie  rzeczy  przychodzą  z  czasem.  Potrzebujesz   po  prostu  praktyki  -  nagle  dłoń  Rachel  cofnęła  się,  pozostawiając  po  sobie  jedynie  rozlewające  się  od  czubków  palców  zimno. 
 
 
A  to?  Jak  mogę  to  wyświetlić?  -  dociekał. 
 
 
To  całkiem  proste...  Klikasz  myszką... iii... O  proszę,  po chwili  masz  już  cały  spis  dostępnych  książek.  Możesz  przejrzeć  całą  listę,  by  wybrać  na  końcu  tę,  która  wyda  Ci  się  ciekawa...  -  Niespodziewanie,  ta  sama  dłoń  spoczęła  teraz  na  szczupłym  ramieniu  boga,  który  zaskoczony  coraz  większym  zmniejszaniem  dystansu,  zdusił  w  sobie  pierwszy  odruch zrzucenia  jej  z  siebie.  Starał  się  nie  przyznawać  przed  samym  sobą  do  nieoczekiwanego  komfortu,  jaki  przynosił  ten  prosty  gest.   
 
Nie  spieszysz  się?  Zdaje  mi  się,  że  miałaś  gdzieś  dzisiaj  wybyć...  -  uśmiechnął  się  nie  odsłaniając  zębów. 
 
-  Yy,  faktycznie.  Na  śmierć  zapomniałam... Idę  wziąć  prysznic.  Komputer  jest  do  twojej  dyspozycji  -  pobiegła  w  kierunku  łazienki.  Obejrzał  się  za  siebie,  upewniając,  czy  został  zupełnie  sam. 
 
 
-  Uhmm...  -  odchrząknął,  wpisując  w  adres  wyszukiwarki: 
 
 
"Rachel.  Gotham"   
 
 
 
SZUKAJ  -  nacisnął  myszką,  uśmiechając  się  zawadiacko  na  widok  całej  listy  artykułów. 
 
 
 
 Nigdy  nie  trzymaj  prywatnych  rzeczy  w  zasięgu  wzroku  obcych,  Rachel.  Ten  niebieski  notesik  okazał  się  doprawdy  przydatny... 
 
 
 
 
***    
 

 

 "Milionerka  wydaje  przyjęcie  na  rzecz  osieroconych  dzieci!" 

 

"Dziedziczka  olbrzymiej  fortuny,  Rachel  Stone,  po  raz  kolejny  zorganizowała  w  swojej  zapierającej  dech  w  piersiach  posiadłości,  coroczny  bal  charytatywny,  którego  głównym  celem  jest  dofinansowanie  sierocińca  imienia  Św.  Patryka  w  Gotham.  Dzięki  zebranym  funduszom,  podopowieczni  placówki  będą  mogli  m.in.  wyjechać  na  upragnione  wakacje,  pójść  na  wymarzone  studia  lub  kupić  niezbędne  do  edukacji  książki  i  komputery (...)"           


 
"(...)Imponująca  kreacja  dziedziczki,  najwyraźniej  przypadła  do  gustu  jednemu  z  najbardziej pomysłowych  wynalazców  technologii  wojskowej  na  świecie,  który  nie  bacząc  na  olbrzymie  koszty,  chętnie  wziął  udział  w  licytacji.  Nagrodą  miał  być  wspólny  taniec,  a  także  kolacja  w  towarzystwie  olśniewająco  pięknej  gospodyni  imprezy."  
 

 
"(...)Zakończona  olbrzymim  sukcesem  licytacja,  skończyła  się  na  horrendalnej  sumie  pół  miliona  dolarów,  którą  szczęśliwy  zwycięzca  niemal  natychmiast  pokrył  w  gotówce(...)"   
 

 
"Swoją  wygraną,  Antony  Stark,  podsumował  w  charakterystyczny  dla  siebie  sposób: 
 
 -  Dobrze,  że  wziąłem  ze  sobą  drobne   -  skomentował  krótko,  przepychając  się  przez  tabuny  ciekawiskich  dziennikarzy(...)"   
 
 
 
Loki  przejechał  opuszkami  palców  po  błyszczącej  obudowie  laptopa,  widząc  na  ekranie  znajomą  postać  w  krwistoczerwonej  wieczorowej  sukni. 


 


A  więc  zna  Starka...  To  niemożliwe  -  jęknął,  czując,  jakby  jego kończyny odlane były z ołowiu  - Chyba  nie  współpracuje  z  tym  aroganckim,  blaszanym  dupkiem  i  jego  zgrają  pseudo  bohaterów... 
 
 
Zaaferowany  klinął  w  następny  artykuł:   
 
 
 

"Mieszkańcy  Gotham  w  żałobie" 

 

"Dzisiaj  w  godzinach  popołudniowych  odbyło  się  uroczyste  pochowanie  ofiar  brutalnych   terrorystycznych  ataków,  spędzających  sen  z  powiek  wszystkich  mieszkańców  Gotham.  Część  tragicznie  zmarłych  osób  do  dziś  nie  została  oznaleziona  i  zidentyfikowana.  Wśród  nich  znajduje  się  uprowadzona  w  tajemniczych  okolicznościach  milionerka,  Rachel  Stone,  którą  władze  Gotham  oficjalnie  uznały  jakiś  czas  temu  za  zmarłą.  Na  pogrzebie  obecny  był  burmistrz  miasta  oraz  komisarz  James  Gordon,  który  po  wygłoszeniu  wzruszającej  przemowy  na   podium,  połozył   obok   świeżo  postawionego  pomnika  panny  Stone  bukiet  białych  lilii(...)".
 
 
"Widzę  piękne  miasto  i  wspaniały  lud,  powstający  z  tej  otchłani.  Widzę  życie  tych,  za  których  oddaję  własne.  Spokojne,  pożyteczne,  kwitnące  i  szczęśliwe.  Widzę,  że  mam  miejsce  w  ich  sercach,  oraz  w  sercach  ich  potomków  na  pokolenia.  To  co  robię,  jest  o  wiele  lepsze  od  tego,  co  kiedykolwiek   zrobiłem.  Odpoczynek,  na  który  się  wybieram,  jest  lepszy,  niż  jakikolwiek  dotychczas...  -  Komisarz  jak  dotąd  nie  skomentował   tych  zaskakujących  słów,  ignorując  pytania  o  ukryty  w  nich  przekaz(...)"   
   
 
"Testament  Pani  Stone  nie  odzwierciedla  uszczuplenia  majątku,  jednak  i  tak  do  przekazania  są  znaczne  środki.  Rachunki  mają  być  pokryte  ze  sprzedaży  wposażenia  domu.  Wszystko  co  zostanie,  przejmie  Charlie  J.  Pennyworth.  Dom  i  posiadłość  zostały  pozostawione  miastu  Gotham,  pod  warunkiem,  że  nie  zostaną  zniszczone  czy  jakkolwiek  zmienione,  oraz  że  znajdą  wyłącznie  jedno  przeznacznie  -  Dom  Opieki  dla  zagrożonych  i  osieroconych  dzieci  miasta(...)".  
 
 
"(...)Tak   mi   przykro.   Zawiodłem   Panią.   Ufała   mi   Pani,   a   ja   Panią   zawiodłem...szeptał  bliski   przyjaciel   i   opiekun,   Charlie   Pennyworth,  obok  którego  stał  wyraźnie  przybity  miliarder,  Tony  Stark..."
 
 
 
Bóg  uniósł  w  geście  zaskoczenia  brew.  Nie  potrafił  już  zdusić  rozbudzonej  na  dobre  ciekawości.  Pogrążył  się  w  myślach  i  zaczął  czytać  kolejną,  zupełnie  inną  informację,  żeby  nie  dać  się  złapać  na  gorącym  uczynku. 


I  jak?  Znalałeś  coś  ciekawego?  -  rzuciła  w  przelocie,  wycierajac  mokre  włosy  ręcznikiem.


Można  tak  powiedzieć,  choć  nadal  mam  dorobne  problemy  -  symulował  nieporadność. 


-  Dobrze  Ci  idzie  -  zerknęła  z  oddali  na  monitor  -  Idę  się  przebrać... 


-  Wiesz,  chyba  ja  też  przejdę  się  pospacerować.  -  podniósł  głos,  by  stojąca  w  drugim  pokoju  kobieta  wyraźnie  słyszała   jego  słowa.   




***







Nim  się  odwrócił,  stała  już  naprzeciwko,  odziana  w  delikatną,  zmysłową  sukienkę.  Przygryzł  wargę  w  namyśle,  gdy  jego  wzrok  bezwiednie  błądził  w  okolicy  głębokiego  dekoltu.   
 
 
 
Masz  zamiar  w  tym  wyjść?  -  bezwstydnie  patrzył  na  znajdujący  się  między  piersiami  kamienny  wisiorek.  
 
 
 
Czy  mi  się  zdaje,  czy  ktoś  tu  jest  zaborczy?  -  zachichotała. 
 
 
Oczy  Lokiego   rozwarły   się   szeroko,   a   w   zieleni   rozbłysło   zdumnienie.  Przez  moment  rozważał,  czy  wraz  z  magią  stracił  też  swój  "srebrny  język".  
 
 
Nic  z  tych  rzeczy.  Po  prostu  nie  mogę  wyjść  ze  zdumienia....  -  na  jego  ustach  plątał  się  nikły  uśmiech  -  Macie   dość,   hm,   wyzwolone   obyczaje...  
 
 
-  W  takim  razie  mało  jeszcze  widziałeś  -  odparła,  a  w  jego  oczach  zatańczyły  iskierki  fascynacji.   
 
 
 -  Obawiam  się,  że  nie  chciałabyś  poznać  prawdy...  
 
 
-  Aż   tak  nieprzewidywalny  z  Ciebie  osobik?  -  uśmiechnął   się  czarująco,  jak  gdyby  właśnie  usłyszał  najwspanialszy  z  komplementów. 
 
 
Dobrze,  Panie  zagadka,  zostawiam  cały  swój  dobytek  pod  twoją  opieką  -  gwałtownie  przerwała  prowadzoną  grę  słów  -   Tylko   nie   zapomnij  ubrać   stosownych  ubrań...   Może   nie   są   tak   efektowne   jak   twój   asgardzki   uniform,   ale   zapewniam,   iż   o   niebo   wygodniejsze  -  Zamknęła  za  sobą  drzwi.   
 
 
Bóg  kłamstw  ostrożnie  odsunął  firankę,  przyglądając  się,  jak  przed  zniknięciem  w  środku  zaparkowanej  przed  blokiem  żółtej  taksówki,  jeszcze  raz  spojrzała  na  wychodzące  z  salonu  okno.   
 
 
 
 
***
 





 

 
Meg  Ryan?  Ta  aktorka?  -  pytał  zdumiony  miliarder.  Towarzyszący  mu  Kapitan  Steve  Rogers  popatrzył  wymownie,  biorąc  do  ręki  pierwszą  napotkaną  na  drodze  książkę.   
 
 
Na  polecenie  Furego,  przybyli  do  niezwykle  popularnej  biblioteki  o  wdzięcznej  nazwie  "Zacisze",  w  której  bóg  chaosu  urządził  niedawno  gromką  awanturę.  Wnętrze  przywitało  ich  ciepłym  wystrojem,  zapachem  kawy  i  chłodnym  spojrzeniem  znudzonej  recepcjonistki,  przeglądającej  właśnie  jeden  z  najczęstszej  wyświetlanych  plotkarskich  portali.  Bibloteka  cieszyła  się  uznaniem  zarówno  wśród  zbuntowanej,  hipsterskiej  młodzieży,  jak  i   osób   starszych,  szukających  chwili  wytchnienia  i  relaksu.  Kapitanowi  przyszło  nawet  do  głowy,  że  łączyła  w  sobie  stary,  dobry   styl   klasycznych  kawiarni,  z  nowoczesnym  wystrojem  współczesnych   książnic,   w   których  można  przeczytać  książkę  na  miejscu  lub  bez  problemu  wypożyczyć  ją  do  domu.    
 
 
Aktorka  -  powtórzył  Tony  -  No  wiesz  "Bezsenność  w  Seattle",  czy  ten  film  o  aniele  śmierci,  który  zrezygnował  z  fuchy,  byle  tylko  spędzić  z  nią  życie.  W  rezultacie  spędza  tylko  jeden  dzień,  bo  ona  ginie  pod  kołami  wozu,  więc  nie  za  ciekawie...  -  zaczął  elaborat.  Steve  w  dalszym  ciągu  nie  rozumiał. 
 
 
Dziwne  filmy  oglądasz,  Stark  -  wykrzywił  usta  z  niesmakiem.   
 
 
-  Dziwne?  A  Ty  niby  co  oglądasz?  "Casablance"?  -  dodał  ironicznie. 
 
 
Skąd  Loki  znałby  aktorkę?  -  rzekł  ze  śmiertelną  powagą  Rogers. 
 
 
Tony  wywrócił  do  góry  oczy  -  Nie  wiem,  może  cicha  woda,  brzegi  rwie?  -  oparł  się  o  biurko,  gdy  znudzona  słuchaniem  ciągnącego  się  w  nieskończoność  przekomarzania,  kobieta, nerwowo  stukała  palcami  o  blat. 
 
 
 -  Echm,  ja  was  chyba  skądś  znam...  -  wtrąciła  się,  przypomninając  o  swoim  istnieniu. 
 
 
-  Mnie  na  pewno  -  wyszczerzył  się  uroczo  sławny  playboy. 
 
 
Tak,  chyba  coś  tam  o  Tobie  czytałam...  -  główkowała,  podpierając  brodę  o  rękę. 
 
 
Woda?  A  co  ma  z  tym  wspólnego  woda?  -  zastanawiał  się  Steve,  kompletnie  nie  rozumiejąc  aluzji. 

 
Wiesz,  jesteś   znacznie   fajniejszy,   jak   się   nie   odzywasz,   słodziaku  -  zerknęła  na  niego  spod  okularów  -  poza  tym...  podoba  mi  się  twój  styl.  Jest  taki... staroświecki...  Kapitan  poczuł,  że  się  rumieni. 
 
 
Dobra,  gołąbeczki,  może  pogruchacie  sobie,  gdy  mnie  tu  nie  będzie?  A  teraz  wróćmy  do  meritum...  Aaamanda,  tak?  -  wyczytał  imię  z  plakietki.
 
 
Brawo,  potrafisz  czytać,  geniuszu  -  burknęła  piłując  paznokcie.  Rozbawiony  Steve  zaśmiał  się  głośno,  do  reszty  wyprowadzając   z   równowagi  swojego  towarzysza. 
 
 
Tony  stał  jak  wryty,  a  jego  niewyparzony  język  zawiódł  go,  sprawiając,  że  jedynie  sterczał  w  miejscu   z   lekko   rozwartymi   ustami. 
 
 
Tak,  świetnie.  Cudowny  sarkazm.  Rany,  kobieto,  odłóż  w  spokoju  pilniczek  i  odwiedź  kosmetyczkę.  Nie  mamy  czasu  na  bzdury  -  orzepał  się  w  porę,  żałując,  że  nie  ma  w  pobliżu  szklaneczki  whiskey.  Wydawało  mu  się,  że  nie  udźwignie  tej  sytuacji  na  trzeźwo. 
 
 
A  Ty...  -  zwrócił  się  teraz  do  Kapitana  Ameryki  -  Naprawdę  nic  nie  łapiesz?  Jezu,  co  się  z  Tobą  dzieje  -  dotknął  skroni. 
 
 
Dobra,  lala,  odpalaj  audio.  Musimy  obejrzeć  nagranie  sprzed  dwóch  dni.  Może  dowiemy  się  czegoś  więcej  o  naszej  asgardzkiej  diwie...  -  zaśmiał  się  gorzko.  
 
 
Czyli  o  Lokim,  tak? 
 
 
-  Rany,  Rogers,  przebywanie  z  Tobą  grozi  kalectwem  umysłowym.  Lepiej  zostań  z  Amandą.  Ja  jestem  tu  zbędny...   -  wypalił  wynalazca  -  Tylko  UWAŻNIE  obejrzyj  nagranie.  Wrócę  po  Ciebie  za  godzinę,  może  dwie...  -  pomachał  mu,  otwierając  pilotem  sportowe  auto.      

 
 
-  Możemy?  -  zaproponował  nieśmiało,  obserując  jak  recepcjonistka  poprawia  fryzurę,  przeglądając  się  w  swoim  wielkim  smartfonie.   
 

 
-  Pewnie.  Co  tylko  chcesz,  słodziaku  -  nawinęła  gumę  na  palec,  chowając  do  torby  różowy  błyszczyk.     







 


 


 
***
 
 






 
 
 
 
 
 
      
 
 
 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz