***
Ku zaskoczeniu Rachel, Bóg kłamstw okazał się uważnym i pojętnym uczniem, a samo objaśnianie obsługi komputera niewytłumaczalną przyjemnością. Patrzyła z ciekawością, jak łapczywie pochłania wiedzę z postawionej na stole midgardzkiej maszyny, wpisując w wyszukiwarkę coraz to więcej nurtujących go zagadnień.
Stojąc z boku, można było odnieść wrażenie, że widzi w tym nie tylko cenne źródło informacji, ale także nowo odkrytą frajdę, której nie zaznał jak dotąd w odległym od Ziemi królestwie.
- Nie trzeba. Poradzę sobie - powiedział zniecierpliwiony, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
- Nie, poczekaj... Powoli. Najeżdżasz kursorem i dwukrotnie klikasz - pochyliła się bardziej nad bogiem, chwytając myszkę i tym samym obejmując spoczywającą na niej bladą, smukłą dłoń asgardzkiego księcia.
Bóg prawie odskoczył na nagłe zetknięcie z gorącą skórą. Nagle zdał sobie sprawę, jak dawno nikt go nie dotykał... Prawdziwie dotykał, bez intencji zadania bólu lub sponiewierania. Całe wieki nie czuł na sobie subtelnych pocałunków, leciutkich westchień czy chociażby namiętnych spojrzeń zainteresowanych nim kobiet. Wszystkie zaabsorbowane były wysokim, dobrze zbudowanym blondynem, nie tracąc czasu na ukrywającego się w cieniu starszego brata bruneta. Przerażał je i w pewnym stopniu brzydził, ponieważ jego uroda znacznie odbiegała od panujacych w Asgardzie standartów.
- Halo? Słuchasz mnie? W ogóle nie patrzysz na ekran - usłyszał po chwili.
- Tak, otwieram przeglądarkę i wypisuję słowo lub frazę - mruknął - iii... klikamy raz - powtórzył po nauczycielce, choć jego myśli były bardziej ukierunkowane na przyjemne mrowienie, które rozchodziło się od miejsca, gdzie na jego ręce spoczywał delikatny ciężar dłoni ciekawej niewiasty.
- Brawo. Widzisz, wcale nie jest tak źle - zachęcała go.
- Ech, jednak nie potrafię rozszyfrować samodzielnie mechanizmów tego urządzenia... - westchnął zrezygnowany, spoglądając niepewnie ciekawymi świata zielonymi oczami.
- Takie rzeczy przychodzą z czasem. Potrzebujesz po prostu praktyki - nagle dłoń Rachel cofnęła się, pozostawiając po sobie jedynie rozlewające się od czubków palców zimno.
- A to? Jak mogę to wyświetlić? - dociekał.
- To całkiem proste... Klikasz myszką... iii... O proszę, po chwili masz już cały spis dostępnych książek. Możesz przejrzeć całą listę, by wybrać na końcu tę, która wyda Ci się ciekawa... - Niespodziewanie, ta sama dłoń spoczęła teraz na szczupłym ramieniu boga, który zaskoczony coraz większym zmniejszaniem dystansu, zdusił w sobie pierwszy odruch zrzucenia jej z siebie. Starał się nie przyznawać przed samym sobą do nieoczekiwanego komfortu, jaki przynosił ten prosty gest.
- Nie spieszysz się? Zdaje mi się, że miałaś gdzieś dzisiaj wybyć... - uśmiechnął się nie odsłaniając zębów.
- Yy, faktycznie. Na śmierć zapomniałam... Idę wziąć prysznic. Komputer jest do twojej dyspozycji - pobiegła w kierunku łazienki. Obejrzał się za siebie, upewniając, czy został zupełnie sam.
- Uhmm... - odchrząknął, wpisując w adres wyszukiwarki:
"Rachel. Gotham"
SZUKAJ - nacisnął myszką, uśmiechając się zawadiacko na widok całej listy artykułów.
Nigdy nie trzymaj prywatnych rzeczy w zasięgu wzroku obcych, Rachel. Ten niebieski notesik okazał się doprawdy przydatny...
***
"Milionerka wydaje przyjęcie na rzecz osieroconych dzieci!"
"Dziedziczka olbrzymiej fortuny, Rachel Stone, po raz kolejny zorganizowała w swojej zapierającej dech w piersiach posiadłości, coroczny bal charytatywny, którego głównym celem jest dofinansowanie sierocińca imienia Św. Patryka w Gotham. Dzięki zebranym funduszom, podopowieczni placówki będą mogli m.in. wyjechać na upragnione wakacje, pójść na wymarzone studia lub kupić niezbędne do edukacji książki i komputery (...)"
"(...)Imponująca kreacja dziedziczki, najwyraźniej przypadła do gustu jednemu z najbardziej pomysłowych wynalazców technologii wojskowej na świecie, który nie bacząc na olbrzymie koszty, chętnie wziął udział w licytacji. Nagrodą miał być wspólny taniec, a także kolacja w towarzystwie olśniewająco pięknej gospodyni imprezy."
"(...)Zakończona olbrzymim sukcesem licytacja, skończyła się na horrendalnej sumie pół miliona dolarów, którą szczęśliwy zwycięzca niemal natychmiast pokrył w gotówce(...)"
"Swoją wygraną, Antony Stark, podsumował w charakterystyczny dla siebie sposób:
- Dobrze, że wziąłem ze sobą drobne - skomentował krótko, przepychając się przez tabuny ciekawiskich dziennikarzy(...)"
Loki przejechał opuszkami palców po błyszczącej obudowie laptopa, widząc na ekranie znajomą postać w krwistoczerwonej wieczorowej sukni.
- A więc zna Starka... To niemożliwe - jęknął, czując, jakby jego kończyny odlane były z ołowiu - Chyba nie współpracuje z tym aroganckim, blaszanym dupkiem i jego zgrają pseudo bohaterów...
Zaaferowany klinął w następny artykuł:
"Mieszkańcy Gotham w żałobie"
"Dzisiaj w godzinach popołudniowych odbyło się uroczyste pochowanie ofiar brutalnych terrorystycznych ataków, spędzających sen z powiek wszystkich mieszkańców Gotham. Część tragicznie zmarłych osób do dziś nie została oznaleziona i zidentyfikowana. Wśród nich znajduje się uprowadzona w tajemniczych okolicznościach milionerka, Rachel Stone, którą władze Gotham oficjalnie uznały jakiś czas temu za zmarłą. Na pogrzebie obecny był burmistrz miasta oraz komisarz James Gordon, który po wygłoszeniu wzruszającej przemowy na podium, połozył obok świeżo postawionego pomnika panny Stone bukiet białych lilii(...)".
"Widzę piękne miasto i wspaniały lud, powstający z tej otchłani. Widzę życie tych, za których oddaję własne. Spokojne, pożyteczne, kwitnące i szczęśliwe. Widzę, że mam miejsce w ich sercach, oraz w sercach ich potomków na pokolenia. To co robię, jest o wiele lepsze od tego, co kiedykolwiek zrobiłem. Odpoczynek, na który się wybieram, jest lepszy, niż jakikolwiek dotychczas... - Komisarz jak dotąd nie skomentował tych zaskakujących słów, ignorując pytania o ukryty w nich przekaz(...)"
"Testament Pani Stone nie odzwierciedla uszczuplenia majątku, jednak i tak do przekazania są znaczne środki. Rachunki mają być pokryte ze sprzedaży wposażenia domu. Wszystko co zostanie, przejmie Charlie J. Pennyworth. Dom i posiadłość zostały pozostawione miastu Gotham, pod warunkiem, że nie zostaną zniszczone czy jakkolwiek zmienione, oraz że znajdą wyłącznie jedno przeznacznie - Dom Opieki dla zagrożonych i osieroconych dzieci miasta(...)".
"(...)Tak mi przykro. Zawiodłem Panią. Ufała mi Pani, a ja Panią zawiodłem... - szeptał bliski przyjaciel i opiekun, Charlie Pennyworth, obok którego stał wyraźnie przybity miliarder, Tony Stark..."
Bóg uniósł w geście zaskoczenia brew. Nie potrafił już zdusić rozbudzonej na dobre ciekawości. Pogrążył się w myślach i zaczął czytać kolejną, zupełnie inną informację, żeby nie dać się złapać na gorącym uczynku.
- I jak? Znalałeś coś ciekawego? - rzuciła w przelocie, wycierajac mokre włosy ręcznikiem.
- Można tak powiedzieć, choć nadal mam dorobne problemy - symulował nieporadność.
- Dobrze Ci idzie - zerknęła z oddali na monitor - Idę się przebrać...
- I jak? Znalałeś coś ciekawego? - rzuciła w przelocie, wycierajac mokre włosy ręcznikiem.
- Można tak powiedzieć, choć nadal mam dorobne problemy - symulował nieporadność.
- Dobrze Ci idzie - zerknęła z oddali na monitor - Idę się przebrać...
- Wiesz, chyba ja też przejdę się pospacerować. - podniósł głos, by stojąca w drugim pokoju kobieta wyraźnie słyszała jego słowa.
***
Nim się odwrócił, stała już naprzeciwko, odziana w delikatną, zmysłową sukienkę. Przygryzł wargę w namyśle, gdy jego wzrok bezwiednie błądził w okolicy głębokiego dekoltu.
- Masz zamiar w tym wyjść? - bezwstydnie patrzył na znajdujący się między piersiami kamienny wisiorek.
- Czy mi się zdaje, czy ktoś tu jest zaborczy? - zachichotała.
Oczy Lokiego rozwarły się szeroko, a w zieleni rozbłysło zdumnienie. Przez moment rozważał, czy wraz z magią stracił też swój "srebrny język".
- Nic z tych rzeczy. Po prostu nie mogę wyjść ze zdumienia.... - na jego ustach plątał się nikły uśmiech - Macie dość, hm, wyzwolone obyczaje...
- W takim razie mało jeszcze widziałeś - odparła, a w jego oczach zatańczyły iskierki fascynacji.
- Obawiam się, że nie chciałabyś poznać prawdy...
- Aż tak nieprzewidywalny z Ciebie osobik? - uśmiechnął
się czarująco, jak gdyby właśnie usłyszał najwspanialszy z komplementów.
- Dobrze, Panie zagadka, zostawiam cały swój dobytek pod twoją opieką - gwałtownie przerwała prowadzoną grę słów - Tylko nie zapomnij ubrać stosownych ubrań... Może nie są tak efektowne jak twój asgardzki uniform, ale zapewniam, iż o niebo wygodniejsze - Zamknęła za sobą drzwi.
Bóg kłamstw ostrożnie odsunął firankę, przyglądając się, jak przed zniknięciem w środku zaparkowanej przed blokiem żółtej taksówki, jeszcze raz spojrzała na wychodzące z salonu okno.
***
- Meg Ryan? Ta aktorka? - pytał zdumiony miliarder. Towarzyszący mu Kapitan Steve Rogers popatrzył wymownie, biorąc do ręki pierwszą napotkaną na drodze książkę.
Na polecenie Furego, przybyli do niezwykle popularnej biblioteki o wdzięcznej nazwie "Zacisze", w której bóg chaosu urządził niedawno gromką awanturę. Wnętrze przywitało ich ciepłym wystrojem, zapachem kawy i chłodnym spojrzeniem znudzonej recepcjonistki, przeglądającej właśnie jeden z najczęstszej wyświetlanych plotkarskich portali. Bibloteka cieszyła się uznaniem zarówno wśród zbuntowanej, hipsterskiej młodzieży, jak i osób starszych, szukających chwili wytchnienia i relaksu. Kapitanowi przyszło nawet do głowy, że łączyła w sobie stary, dobry styl klasycznych kawiarni, z nowoczesnym wystrojem współczesnych książnic, w których można przeczytać książkę na miejscu lub bez problemu wypożyczyć ją do domu.
- Aktorka - powtórzył Tony - No wiesz "Bezsenność w Seattle", czy ten film o aniele śmierci, który zrezygnował z fuchy, byle tylko spędzić z nią życie. W rezultacie spędza tylko jeden dzień, bo ona ginie pod kołami wozu, więc nie za ciekawie... - zaczął elaborat. Steve w dalszym ciągu nie rozumiał.
- Dziwne filmy oglądasz, Stark - wykrzywił usta z niesmakiem.
- Dziwne? A Ty niby co oglądasz? "Casablance"? - dodał ironicznie.
- Skąd Loki znałby aktorkę? - rzekł ze śmiertelną powagą Rogers.
Tony wywrócił do góry oczy - Nie wiem, może cicha woda, brzegi rwie? - oparł się o biurko, gdy znudzona słuchaniem ciągnącego się w nieskończoność przekomarzania, kobieta, nerwowo stukała palcami o blat.
- Echm, ja was chyba skądś znam... - wtrąciła się, przypomninając o swoim istnieniu.
- Mnie na pewno - wyszczerzył się uroczo sławny playboy.
- Tak, chyba coś tam o Tobie czytałam... - główkowała, podpierając brodę o rękę.
- Woda? A co ma z tym wspólnego woda? - zastanawiał się Steve, kompletnie nie rozumiejąc aluzji.
- Wiesz, jesteś znacznie fajniejszy, jak się nie odzywasz, słodziaku - zerknęła na niego spod okularów - poza tym... podoba mi się twój styl. Jest taki... staroświecki... Kapitan poczuł, że się rumieni.
- Dobra, gołąbeczki, może pogruchacie sobie, gdy mnie tu nie będzie? A teraz wróćmy do meritum... Aaamanda, tak? - wyczytał imię z plakietki.
- Brawo, potrafisz czytać, geniuszu - burknęła piłując paznokcie. Rozbawiony Steve zaśmiał się głośno, do reszty wyprowadzając z równowagi swojego towarzysza.
Tony stał jak wryty, a jego niewyparzony język zawiódł go, sprawiając, że jedynie sterczał w miejscu z lekko rozwartymi ustami.
- Tak, świetnie. Cudowny sarkazm. Rany, kobieto, odłóż w spokoju pilniczek i odwiedź kosmetyczkę. Nie mamy czasu na bzdury - orzepał się w porę, żałując, że nie ma w pobliżu szklaneczki whiskey. Wydawało mu się, że nie udźwignie tej sytuacji na trzeźwo.
- A Ty... - zwrócił się teraz do Kapitana Ameryki - Naprawdę nic nie łapiesz? Jezu, co się z Tobą dzieje - dotknął skroni.
- Dobra, lala, odpalaj audio. Musimy obejrzeć nagranie sprzed dwóch dni. Może dowiemy się czegoś więcej o naszej asgardzkiej diwie... - zaśmiał się gorzko.
- Czyli o Lokim, tak?
- Rany, Rogers, przebywanie z Tobą grozi kalectwem umysłowym. Lepiej zostań z Amandą. Ja jestem tu zbędny... - wypalił wynalazca - Tylko UWAŻNIE obejrzyj nagranie. Wrócę po Ciebie za godzinę, może dwie... - pomachał mu, otwierając pilotem sportowe auto.
- Możemy? - zaproponował nieśmiało, obserując jak recepcjonistka poprawia fryzurę, przeglądając się w swoim wielkim smartfonie.
- Pewnie. Co tylko chcesz, słodziaku - nawinęła gumę na palec, chowając do torby różowy błyszczyk.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz